Gdy
ostatnio wpadły mi w ręce polskie przedwojenne książki kucharskie, nie mogłem
się nadziwić bogactwu kuchni tamtych czasów. Curry, kapary, parmezan, sos
bearneński, przeróżny drób i dzikie
ptaki, ryby o których istnieniu nie miałem pojęcia, melszpejz czy topinambur, to jedynie niewielka garść przykładów ogromu ówczesnej sztuki kulinarnej. W dzisiejszych czasach, wiele z tych produktów jest
uznawanych dopiero od kilku lat za stosunkowo zwykłe, część wciąż jest
rzadkością, a inne są dostępne tylko w kilku miejscach w kraju. W takich
momentach zawsze uderza mnie myśl, jak bardzo podupadła polska kuchnia przez
okres PRLu i jak ciężko takie spustoszenie naprawić. Wystarczy porównać, co
dziś w powszechnym mniemaniu stanowi „tradycyjną polską kuchnię”, z przepisami
z przedwojennych książek kucharskich. Nie umniejszam, rzecz jasna, roli
pierogów, schabowego, flaków, bigosu czy kaszanki. Uwielbiam te potrawy,
najprawdopodobniej większość nich doczeka się nawet swojego postu na tym blogu. Niemniej jednak,
gołym okiem widać przepaść między kuchnią przedwojenną a dzisiejszą. Zdaję
sobie, oczywiście, sprawę, że na taką ekstrawagancję 80 lat temu było stać
jedynie niewielką część, nieporównywalnie biedniejszego, ówczesnego
społeczeństwa. Postała część nie miała luksusu przebierania w pozycjach w menu,
tylko jadła jeden ciepły posiłek dziennie, bo nie było ją na nic więcej stać.
Moim zdaniem, polska kuchnia, w
szczególności w wydaniu przedwojennym, nie daje żadnych powodów do wstydu i ma
spory potencjał by zrobić międzynarodową karierę. Potrawy z innych krajów,
które zyskały popularność, w żadnym stopniu nie przewyższają dań dawnej kuchni
polskiej wykwintnością, skomplikowaniem czy połączeniem smaków.
Kulebiak jest jednym z dań, które
przy innym splocie wydarzeń historycznych, mogłyby stać się popularnym
jedzeniem ulicznym, zupełnie jak burgery, kebab czy stir fry. Dziś został niestety trochę
zapomniany, ale mam dużą nadzieję, że powróci na niego moda. Kulebiak wywodzi się zarówno z polskiej kuchni kresowej, jak ukraińskiej i białoruskiej. To ciasto ma w sobie odrobinę ludowości, co charakterystyczne dla kuchni tych stron. Mimo, że wszyscy moi dziadkowie pochodzą z Kresów, kulebiak
nigdy nie gościł na naszym stole, a szkoda.
Przepis
na ten kulebiak ma dwa źródła. Pomysł na ciasto zaczerpnąłem z bloga Andrieja
Azarowa (talerka.ru, google translator w
tym przypadku radzi sobie całkiem sprawnie). Farsz jest zmodyfikowaną i
rozszerzoną (m.in. o marchewkę i kaszę) wersją nadzienia cepelinów mojej Babci.
Kulebiak z wieprzowiną i
kaszą gryczaną
dla dwóch głodnych osób
Ciasto:
-
200 g mąki pszennej,
-
100 g mąki pełnoziarnistej (użyłem Lubelli),
-
20 g świeżych drożdży,
-
10 g cukru,
-
pół łyżeczki soli,
-
ok. 100 ml ciepłej wody,
- 40 g płynnego masła,
- jedno jajko,
- jedno jajko,
-
jedno żółtko,
-
łyżka śmietany,
Po urośnięciu ciasta:
-
łyżka oliwy,
-
jedno jajko, rozbełtane,
Farsz:
-
350 g mielonej wieprzowiny,
-
100 g suchej kaszy gryczanej (jeden worek).
-
jedna średnia cebula, starta na tarce o drobnych oczkach,
-
jedna średnia marchewka, starta na tarce o drobnych oczkach,
-
5 ząbków czosnku, przeciśniętych przez praskę,
-
łyżka koncentratu pomidorowego,
-
łyżka świeżego rozmarynu, posiekanego,
-
łyżka majeranku,
-
trzy łyżki oliwy do smażenia,
-
sól i pieprz do smaku.
Przygotowanie:
1.
Wymieszaj osobno suche i mokre składniki ciasta. Z suchych składników utwórz
kopiec, następnie zrób w środku dziurę i wlej do niego mokre składniki.
Wyrabiaj ciasto mocno uciskając nadgarstkami, aż zrobi się jednolite, sprężyste
i będzie odchodzić od rąk. Uformuj je w kulę, włóż do miski, przykryj czystą,
suchą ścierką i odstaw w ciepłe miejsce na 2 godziny. Po upływie tego czasu
powinno zwiększyć swoją objętość dwukrotnie.
30 minut przed upływem
wyżej wymienionego czasu zacznij robić farsz.
2.
Kaszę ugotuj w osolonej wodzie do miękkości, powinno to zając około 20 minut.
3.
Podczas gotowania kaszy, rozgrzej oliwę na patelni i wrzuć cebulę oraz
marchewkę. Smaż na średnim ogniu do zeszklenia cebuli i całkowitego zmięknięcia marchewki. Dodaj trzy ząbki czosnku i smaż do zeszklenia. Wrzuć mięso na
patelnię i smaż do lekkiego zbrązowienia. Nie
dopuść do wyparowania całego płynu, który uwolni mięso. Wieprzowinę bardzo
łatwo wysuszyć. Dodaj koncentrat pomidorowy i dokładnie wymieszaj. Zmniejsz
ogień i wrzuć na patelnię rozmaryn i majeranek oraz resztę czosnku. Spróbuj i
dopraw. Farsz musi być lekko ostry. Zdejmij z ognia.
4.
Rozgrzej piekarnik do 190 stopni.
5.
Wyjmij ciasto z miski i energicznie je ugnieć, żeby mieć pewność, że nie
zostało w nim powietrze. Połóż na blacie duży arkusz papieru do pieczenia i
rozsmaruj na nim łyżkę oliwy. Rozwałkuj na papierze ciasto na prostokątny
placek o grubości ok. 5-7 mm. Na środku
placka wysyp kaszę gryczaną i uformuj ją w prostokąt odpowiadający kształtem
plackowi. Na kaszy ułóż warstwę mięsa.
6.
Przy pomocy papieru podnieś jeden dłuższy bok ciasta i przykryj nim połowę
farszu. Następnie, podnieś drugi, dłuższy bok ciasta i przykrywając drugą połowę
farszu, zakryj również ok. 2 cm, równy pas pierwszego boku. Zawiń pozostałe,
krótkie boki ciasta tak, żeby farsz nie wyleciał z żadnej strony. Postaraj się
zlepić nachodzące na siebie warstwy ciasta. Kulebiak z tej strony powinien
wyglądać, mniej więcej, jak zapakowana w papier śniadaniowy kanapka.
7.
Szybkim, ale delikatnym ruchem odwróć kulebiak na drugą stronę, przykrywając
łączenia. Przesuń go na środek papieru. Posmaruj ciasto z wierzchu rozbełtanym
jajkiem i zrób w nim ok. 20 dziur, żeby zapewnić parze ujście z środka. Pałeczka bambusowa nada się idealnie.
8.
Piecz w 190 stopniach bez termoobiegu przez 40 minut.
9.
Wyjmij z piekarnika i odstaw na 5-7 minut.
Krój
na ćwiartki i podawaj z ogórkami małosolnymi (w końcu mamy na nie sezon) albo
kiszonymi.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz